Nasiona konopi

Szkolne podręczniki kłamią na temat marihuany

Wszędzie można znaleźć/czytać kłamstwa na temat marihuany. Ludzie, którzy nigdy nie palili marihuany, często mają o niej dzikie wyobrażenie. Czasami siły społeczne lub palacze wyolbrzymiają pozytywne skutki działania ganji. Każdy ma prawo mówić, co mu się podoba. Jest jednak jedna instytucja, która musi wziąć szczególną odpowiedzialność za przekazywaną przez siebie wiedzę, ponieważ kształtuje miliony młodych umysłów. Jest to szkoła. Jest to poważny problem, gdy dzieci i młodzież są zmuszane do wierzenia w kłamstwa.

List do redakcji

Czytelnik przysłał nam ciekawą definicję marihuany. Znalazła się ona w podręczniku "To jest chemia" dla szkół średnich wydawnictwa Nowa Era. Autorami podręcznika byli Romuald Hassa i Aleksandra Mrszigod.

"Haszysz, marihuana. Substancje te pochodzą z rośliny konopi indyjskich. Działają jako środki pobudzające i wywołują stany euforii. Po nich szybko następuje INSANITY (lub OMAMS). Mogą powodować AGRESJĘ [podkreślenie w naszym, przyp. red.] "

Ta definicja nie musi być prawdziwa, jeśli jest się doświadczonym palaczem. Nawet uczeń szkoły średniej może zauważyć, że podręcznik jest bzdurą, nawet jeśli palił gandzię raz czy dwa. To naraża szkołę na niebezpieczeństwo i czyni ją mniej wiarygodną. Skąd może wiedzieć, czy nie został okłamany? Jak może wierzyć w wysyłane mu komunikaty i jak może zaufać swojemu nauczycielowi?

Nawet osoby posiadające podstawową wiedzę na temat marihuany będą wiedziały, że nie wywołuje ona agresji. Jest to duży plus w porównaniu z alkoholem, który może być niezwykle szkodliwy. Choć w pojedynczych przypadkach mogą wystąpić stany lękowe i halucynacje, to nie są one powszechne po paleniu gandzi. Nie są one rzadkim lub marginalnym objawem, jak stwierdzono powyżej, ale raczej powszechnym.

Co na to wydawca?

Byliśmy pełni dobrej woli i skontaktowaliśmy się z Nową Erą. Pomyśleliśmy, że być może w niewiedzy o pewnych sprawach wydrukowali coś tak niedorzecznego. Byliby zainteresowani naszymi uwagami, aby poprawić to w następnym numerze.

Nic z tego! Agnieszka Mallek (dyrektor komunikacji marketingowej i PR w Nowej Erze) nie była zainteresowana tym, że ich książka zawiera bzdury. (Oklaski!) Uważają, że jest dobrze, bo ich podręcznik został zatwierdzony przez Ministerstwo Edukacji Narodowej dla szkół ponadgimnazjalnych (numer dopuszczenia 438/2012/2015). Spełnia on wymagania podstawy programowej. Nowa Era nie zainteresowała się problemem. Mają papier i uważają, że są OK. Tego uczą się co roku w szkole miliony uczniów.

Zrobiło się jeszcze lepiej. Odpowiedział nam dr Janusz Mzigod, jeden z autorów tego podręcznika. Napisał nic innego, jak tylko bezczelnie.

Jak wynika z publikacji Psychopharmacology, marihuana i haszysz w odpowiednio dużych ilościach mogą powodować halucynacje i omamy. Choć doniesienia o agresji po zastosowaniu kannabinoidów są rzadkie, to jednak zdarzają się. Potwierdza to publikacja Donalda G. Barceloux "Medical Toxicology of Drug Abuse - Synthesized Chemicals & Psychoactive Plants". Chcę również zwrócić uwagę na fakt, że podręcznik musi spełniać określone cele dydaktyczne i wychowawcze. Do celów tych, określonych w podstawie programowej MEN, należy zwrócenie uwagi młodzieży na zagrożenia związane z używaniem substancji psychoaktywnych lub uzależniających. Przeznaczony jest dla uczniów klas pierwszych gimnazjum, nieletnich - szesnastolatków. "

Czy dr Mrzigod wspomniał w swoim podręczniku "To jest chemia" o tym, że marihuana może powodować halucynacje lub omamy? Czy wspomniał o tym, że agresja występuje rzadko, jeśli w ogóle? Czy może po prostu stwierdził, że jest to częsty objaw?

Druga część jego wyjaśnienia wyjaśnia, dlaczego nie podał typowych objawów, a zamiast tego przedstawił sytuacje ekstremalne, takie jak ta. Jego zadaniem nie jest podanie definicji jak najbardziej zbliżonej do prawdy, ale realizacja celów dydaktycznych i wychowawczych poprzez wskazanie zagrożeń dla młodych ludzi. Są to osoby niepełnoletnie (16-latkowie) i nie można im ufać, że będą w stanie ocenić cokolwiek samodzielnie. Lepiej jest ich postraszyć.

Żenujące. Bardzo irytujące jest też to, że autor ma świadomość, że źle przedstawił działanie marihuany. Jest zadowolony z siebie.

Z drugiej strony podziwiam intelekt doktora Mrzigoda. Wierzy on, że jego pisma przestraszą młodzież i że będzie ją "edukował", wychowywał, kształcił. Nie jest na tyle ślepy, by dostrzec, że wielu nastolatków będzie mogło z łatwością zweryfikować opublikowane przez niego informacje. To tylko sprawi, że nie będą ufać książkom, szkołom i nauczycielom. Szacowny autor nie potrafił dostrzec prostego wniosku. Trudno się nie uśmiechnąć.